poniedziałek, 22 grudnia 2014

Dzieci Dworca sp. zoo

Ponownie podniosę kwestie około kolejowe i przedświąteczne.

Pierwszą częścią jest cud techniki jaki jeździ po naszych torach czyli Pendolino. Zwane też Pedolino albo Spierdolino. Nie mniej, jak się okazuje chętnych na jeżdżenie tym pojazdem brakuje. Widziałem kilka składów które podjeżdżały i odjeżdżały z dworców w Stolicy i Dawnej Stolicy i nie powiem by którykolwiek był jakoś szczególnie zapełniony. Możliwe, że miałem akurat pecha, kto wie.
Chcąc się dostać z Krakowa do Warszawy zakupywałem bilet w kasie. Będąc czwarty w kolejce słyszałem rozmowy z paniami kasjerkami osób kupujących przede mną. Jak się okazało dwóch panów również podróżowało do Warszawy i zamierzało jechać tym samym pociągiem co ja. Obu panom powiedziano, że w pociągu tym miejscówek już brak i proponują przejazd Pindolino pół godziny później. Jeden pan się zgodził, drugi jeszcze się namyślał, ale generalnie był przekonany by kupić droższy bilet. Mi pani opowiedziała tę samą historię ale ja cały jak hehe mówię, mi nie przeszkadza, jadę zwykłym. Na peron szedłem z duszą na ramieniu jaki to tam armagedon zastanę. Ludzi bijących się walizkami i wskakującymi przez okna ...
Z jednej strony na peron podstawione już było oznaczające luksus Pendolino. Wokoło stali ludzie w uroczych uniformach i pokazywali ludziom którymi drzwiami można wsiadać. Generalnie mam wrażenie, że im bogatszy pasażer tym za większego idiotę się go uważa, a on jeszcze myśli, że to przywilej. Nie mniej na peronie panowały raczej pustki. Góra kilkadziesiąt osób. Podjechał mój pociąg i cóż ... Okazało się, że zajęty jest w co najwyżej jednej trzeciej i to bardzo optymistycznie licząc. Nie tylko mnie to zdziwiło, bo w pociągu słyszałem komentarze, że przecież miało miejsc brakować. Przez całą trasę do Warszawy ludzi raczej ubywało niż przybywało i twierdzenie, że w pociągu brak miejsc nie miało racji bytu.
Nasuwa się więc pytanie czy Panie w kasie mają burdel w systemie komputerowym czy też to nowa strategia na podniesienie sprzedaży biletów dla pociągów EIP.

Jako, że do Warszawy udało mi się w końcu dotrzeć i na piękno i uczucia jestem wyczulony to pożywiając się w pobliskim fastfoodzie zauważyłem kolejną piękna parę. Dwoje osobników płci różnej około lat 20 rozmawiało po skończonym posiłku. W pewnym momencie zaczęli się policzkować po mordach z nieudawaną pasją i agresją. Na koniec się powyzywali i potem wycałowali po obitych polikach by już nie bolało. Ot aż widziałem te ćwierkające skowronki nad tym związkiem.

A na koniec powiem, że święta czuć w kasach sklepowych. Pan przede mną dziś zakupił, co policzyłem skrupulatnie, ponad 30 litrów alkoholu różnych gatunków. Najwięcej miał czystej ale były też likiery i whisky. Na pewno miał więcej niż tradycyjne 12 potraw.

niedziela, 14 grudnia 2014

Saga Kolejarska

Za dawnych czasów,
w wiekach pośrednich,
Gdy na kolei był remont.

Jechał sem Janusz,
Z wyglądu średni,
Na imię chyba miał Zenon.

Jechał też Seba,
Niedbale siedząc,
W pozie nad wyraz buraczej.

I z nimi trzeci,
Jechał też Menel,
Od niego jechało  raczej.

I wszyscy razem,
Wspólnie jechali,
Nie mówiąc do siebie ni słówka.

Wchodzi konduktor,
W mundurze swoim,
I krzyczy gdzie jest gotówka?

A może mówił,
Coś o biletach,
Bo słuch mam nienajlepszy.

Niemniej podchodzi
Wyciąga ręce,
Jazdę na gapę wywęszy.

Menel biletu,
Nie ma jak zawsze,
I śmierdzi przy tym jak szambo,

Konduktor machnął,
Spojrzał z wyrzutem,
Wysiadaj na stacji albo ...

Seba zaś rzecze,
Biletu nie mam,
I patrzy zimno mu w oczy.

To też wysiadaj,
Konduktor mówi,
Nad Sebą cień swój roztoczył.

Nie, nie wysiądę,
I dalej jedzie,
Konduktor jakby dostał w gębę.

No to dokument,
Twój Tożsamości,
Dawaj bo bardzo nalegał będę.

Nie dam. I siedzi.
Seba jak siedział.
Dla konduktora niemiły.

Stoi cny człowiek,
Na Sebę patrzy,
Stoi i patrzy bezsiły.

Mruczy pod nosem
I ręką machnął.
Seba w więzieniu nie zgnije.

I do Janusza
Konduktor sunie
Janusz się mu nie wywinie

Wsuwa w rękę
Sprawdzającemu
Bilet lecz mu nie dogodzisz

Data biletu,
to miesięcznego,
Nie zgadza się co do godzin.

I tym to razem
Ręką machnięta
Konduktor podąża dalej.

Podąża szukać,
I odnajdywać,
Na gapę jechać nie daje.

niedziela, 7 grudnia 2014

Ride On

Dzisiejszy wieczór spędziłem słuchając starożytnych piosenek AC/DC. Przez moją smętną głowę przemykały głównie smętne myśli o tym, że życie jest nieco chujowe. Nawet jak się człowiek stara to i tak milion czynników zewnętrznych z którymi trzeba na okrągło walczyć. O taki rozkład jazdy pociągów zmieniany co kilka tygodni i nie masz pewności czy za tydzień będziesz miał czym dojechać do pracy. Zmienić nie ma jak, trzeba się znów dostosowywać. Ciągle i ciągle i znów od nowa. Męczące toto wszystko ... męczące.

środa, 3 grudnia 2014

O Januszów rodzajach

Dzisiaj po raz kolejny moją inspirację czerpałem z podróży koleją.

Już na stacji spotkałem eleganckiego Janusza który pod obfitym wąsem miał zaciśnięte usta, pod nimi rozbudowany podbródek, a pod nim, a nad elegancką kurtką, ładnie zawinięty szalik. A był to szalik z ogromnym logo "Puma" na środku, zwróconym w kierunku patrzącego. Rzeczone zwierze pyszniło się na piersi, rzucając wyzwanie całemu światu, wszystkim innym Januszom. Żaden polak biedak cebulak takiego szalika na peronie nie miał. To musiał być dobry dzień.

W samym już pociągu natomiast spotkałem inną popularną odmianę Janusza- stand upper'a. Zajmuje taki swoje miejsce w wagonie i gdy tylko jakaś randomowa myśl nawiedzi jego głowę, natychmiast dzieli się nią ze wszystkimi, nie mówiąc tak naprawdę do nikogo. Dzięki temu dowiadujemy się w serii śmiesznych życiowych komentarzy co rzeczony Pan myśli o rzeczywistości. Jak się zdaje rzeczywistość ta w całości składa się z dojazdu do pracy i problemów z tym związanych. Zaskakująca pointą jest zwykle stwierdzenie, że kiedyś było lepiej, poparte rubasznych śmiechem zawieszonym w przestrzeni.

Napotkałem też okaz zupełnie wyjątkowy. Nazwać należałoby go pewnie wtórnym Sebą. Pan w sile wieku, na oko już grubo po 40 wyjął swoją cegłonokie czy cokolwiek to było, ale wyglądało na solidną sowiecką konstrukcją. Z tego to też ustrojstwa całą drogą puszczał hity Italodisco w okropnej jakości z brzęczącego głośniczka. Znane hity brzmiały jakby wykonywane przez cover band Poveri e Poveri.

Widziałem też na stacji W i M. M pachniał wytwornie tanim piwem. Miłość jest piękna.

sobota, 29 listopada 2014

Orient Express

Wracając nie dawno pociągiem Kolei Mazowieckich byłem świadkiem prawdziwej miłości.

Wstęp
Cała historia zaczyna się pewnego zimnego wieczoru na stacji PKP w Warszawie. Jest już późno i tylko pojedyncze osoby czekają na peronie. Opóźniony pociąg  powoli wtacza się na stację. Gdy wsiadam sobie spokojnie do drugiego składu w stronę tych samych drzwi biegnie baba typu Wieloryb krzycząc "Maciek! Wsiadaj!"
Wsiadłem i zająłem dobre miejsce przy oknie, pani Wieloryb usiadła przy przeciwnym oknie. Po paru chwilach przyszedł Maciek.
Wielorybobaba dalej oznaczana W była po prostu brzydką i grubą kobietą w spodniach zrobionych chyba ze starej zasłonki i białym swetrze opinającym dużo tłuszczu. Przetłuszczone włosy miała elegancko nieuczesane tylko ściągnięte do tyłu opaską. Fryzura jak u biegnących postaci z kreskówek.
Maciek zaś był typowym pijaczyną. Ciemny na mordzie, z mala torebeczką na ramię w której skrywał dwa Harnasie Ubrany w puchatą zimową kurtkę i niebieską czapkę postawioną na czubku głowy na smerfa.

Akt I "Szczęście"
W: Widzisz miałam rację!
M: Ale ty jesteś mądra! (Nachyla się i całuje wieloryba w powabne usteczka)
W: Siadaj, rozbierz się to prawie godzinę będziemy jechać!
M: Godzinę? (Niemrawo ściąga kurtkę i czapkę)
Następne kilka minut M próbuje obejmować W, co w większości kończy się na trzymaniu jej za tył głowy, na co W reaguje co jakiś czas fuknięciami, że jej fryzurę psuje. Atmosfera pełna miłości i uczuć. M z pasją i znawstwem opowiadał o Pendolino. (M:"Bo on będzie wiesz jeździł 160 km na godzinę ... ale nie tu po tej trasie tylko ten ... tam u Cegielskiego") poza tym burczał coś jak to menele bez sensu ale na pewno z miłością.
W: Ale co Ty mówisz, mów Ty po polsku!

Akt II "Trudy"
M zbesztany nieco milknie, wyciąga z torby piwo i dłuższa chwilę mocuje się z kapslem. Gdy już złapał łyka i nabrał siły zaczyna drapać W po pleckach (o powierzchni Central Parku) i duma.
M: A Ty to po co tyle pracujesz jak pieniędzy nie masz? - Wydumał.
Następuje bełkotliwa wymiana zdań i popijanie Harnasia na spółkę. Drapiąca ręka M zostaje odrzucona.
W: Chlasz jak chlałeś, pracy nie masz jak miałeś. I tak żyjemy 10 lat więc co się zmieniło? Musze cię utrzymywać debilu jeden.
M: Wcale nie mam zasiłek, 800 złoty (Taki dumien, wow), A ty co dwie roboty masz to chyba 4 koła wyciągasz i gdzie to jest?
W: Ta 4 koła, co Ty pierdolisz.
M: No tu 2800 tam z tysiąc ... A biedna jak byłaś. Chyba, że tyle długów masz.
W: Nie chce mis ię z Tobą gadać, weź ... Ty mnie w ogóle słuchasz
M: Nie, patrzę na pociąg co tam stoi, może do Sochaczewa to się przesiądziemy (pociąg jechał w zupełnie innym kierunku).

Akt III "Wygnanie"
W naburmuszona patrzy w okno. M w akcie rozpaczy maca ją po tłuszczu i próbuje udobruchać.
W:Gdzie te pieniądze, a wiesz ile utrzymanie Ciebie kosztuje?
M: 900 złoty, a zasiłek 800 ...
W: A bilety? Ile? No policz?
M: <Liczy, cannot into calculus>
W: 600 złoty i twoje 900 to 1500 i rachunki i opłaty? No Liczysz? (Maciek Liczy) No to 2200 wychodzi debilu ty! Przestałbyś chlać!
M: Czy to już stacja XXX? To nie możliwe, że już XXX ... (Smooth as fuck).
W: Po co w ogóle wracałeś?
M: <Bełkot>
W: Idź stąd, zabieraj swoje torby i spierdalaj.

Akt IV "Tułaczka"
M odrzucony wkłada kurtkę i czapkę, dotacza się do drzwi od pociągu. W oburzeniu i porywie uczuć chce wysiąść w XXX. Drzwi się same nie otwierają bo trza guzik nacisnąć. M patrzy na to NieRozumiem.PNG. Stoi smutny w swojej smerfo czapce i patrzy tęsknie w okno. Na siedzeniu obok gruby pijany Janusz chrapie wniebogłosy. Za oknami srogi zimowy krajobraz północnej Syberii.
W: Chodź tu debilu siadaj na dupie!

Akt V "Powrót"
M siada na dupie.
W: Zdebilałeś już od tego, przestań chlać.
W tle Janusz obudzony przez konduktora wyzywa go od kurew. Nie ma biletu ale jest od konduktora dwa razy większy. Konduktor robi manewr wymijający i idzie dalej. Bilety W i M trzyma W. Jeden ma nieważny ale konduktor powtarza manewr i wypierdala.
M i Janusz ucinają sobie pogawędkę o HEHE konduktorze, jacy to oni sprytni. Z zadowoleniem dochodzą do wniosku, że tenże zaborca już sobie poszedł i chuj mu w dupę.
M podbudowany rozmową z Januszem.
M: Wiesz gdy się wyprowadzą to ci obetną gaz i prąd!
W: Zdowniałeś do reszty.

Zbliżamy się do stacji końcowej. Ubierają się i idą do drzwi. Peron z drugiej strony niż zwykle M NieOgarniam.JPG. W go przeciąga na drugą stronę. Przy drzwiach guzik, M NieOgarniam.GIF. W mu otwiera. Z tyłu Janusz ‪#‎Guzik‬ ‪#‎Magia‬. Wysiadają, M bierze W pod rękę, wszystkie kilogramy jej dziewczęcej kończyny i suną razem ku tymczasowemu przejściu na stację.

Optymizm Twórczy

Fizyka kwantowa posługuje się bardzo często pojęciem prawdopodobieństwa. Różne latające cząstki mogą z pewnym prawdopodobieństwem przyjmować różne stany. Jeżeli zbudujemy odpowiedni układ eksperymentalny i ustawimy go tak by maksymalizował szansę złapania danej cząstki w danym stanie, a następnie powtórzymy eksperyment pierdyliard razy to w końcu pewnie znajdziemy to czego szukamy. Chyba, że akurat obiekt poszukiwań nie istnieje to wtedy możemy tylko być smutni. Na tej zasadzie działa np: Wielki Zderzacz Hadronów (LHC). Ale podobny mechanizm można by przenieść na tworzenie sztuki.

Można stwierdzić, że z pewnym prawdopodobieństwem istnieją już wszystkie możliwe do napisania za pomocą znanych nam liter książki, są tylko jeszcze nie odkryte. Gdyby stworzyć program który z bazy wszystkich znanych słów i znaków interpunkcyjnych losuje ich dowolną kombinację i zapisuje jako plik tekstowy. W większości przypadków wyplułby bezsensowny bełkot ale gdyby powtórzyć losowanie pierdyliard razy? W końcu wśród wyników pojawiło by się "W poszukiwaniu straconego czasu" czy "50 twarzy Grey'a". To co byłoby jednak najciekawsze to fakt, że stworzyłby również wszystkie książki i artykuły których jeszcze nie napisano. Gdyby zamiast słów losował pojedyncze znaki to 'napisałby' również utwory we wszystkich znanych i nie znanych nam językach. Analogicznie można by tworzyć obrazy, projekty i schematy losując kolor każdego piksela na ekranie z osobna. Czemu nie miałaby się tam pojawić obrazkowa instrukcja zbudowania wehikułu czasu, i to takiego z logo Ikea?

Niestety szansa na uzyskanie czegokolwiek sensownego jest wielokroć mniejsza niż wygranej w lotto i na razie żaden z rządów oficjalnie nie udostępnia super komputerów i nie wynajmuje rzeszy ludzi do sprawdzania wyników losowania. Nie mniej wszystko co kreatywnego umiesz stworzyć to można wylosować, to po co się starać?