sobota, 29 listopada 2014

Orient Express

Wracając nie dawno pociągiem Kolei Mazowieckich byłem świadkiem prawdziwej miłości.

Wstęp
Cała historia zaczyna się pewnego zimnego wieczoru na stacji PKP w Warszawie. Jest już późno i tylko pojedyncze osoby czekają na peronie. Opóźniony pociąg  powoli wtacza się na stację. Gdy wsiadam sobie spokojnie do drugiego składu w stronę tych samych drzwi biegnie baba typu Wieloryb krzycząc "Maciek! Wsiadaj!"
Wsiadłem i zająłem dobre miejsce przy oknie, pani Wieloryb usiadła przy przeciwnym oknie. Po paru chwilach przyszedł Maciek.
Wielorybobaba dalej oznaczana W była po prostu brzydką i grubą kobietą w spodniach zrobionych chyba ze starej zasłonki i białym swetrze opinającym dużo tłuszczu. Przetłuszczone włosy miała elegancko nieuczesane tylko ściągnięte do tyłu opaską. Fryzura jak u biegnących postaci z kreskówek.
Maciek zaś był typowym pijaczyną. Ciemny na mordzie, z mala torebeczką na ramię w której skrywał dwa Harnasie Ubrany w puchatą zimową kurtkę i niebieską czapkę postawioną na czubku głowy na smerfa.

Akt I "Szczęście"
W: Widzisz miałam rację!
M: Ale ty jesteś mądra! (Nachyla się i całuje wieloryba w powabne usteczka)
W: Siadaj, rozbierz się to prawie godzinę będziemy jechać!
M: Godzinę? (Niemrawo ściąga kurtkę i czapkę)
Następne kilka minut M próbuje obejmować W, co w większości kończy się na trzymaniu jej za tył głowy, na co W reaguje co jakiś czas fuknięciami, że jej fryzurę psuje. Atmosfera pełna miłości i uczuć. M z pasją i znawstwem opowiadał o Pendolino. (M:"Bo on będzie wiesz jeździł 160 km na godzinę ... ale nie tu po tej trasie tylko ten ... tam u Cegielskiego") poza tym burczał coś jak to menele bez sensu ale na pewno z miłością.
W: Ale co Ty mówisz, mów Ty po polsku!

Akt II "Trudy"
M zbesztany nieco milknie, wyciąga z torby piwo i dłuższa chwilę mocuje się z kapslem. Gdy już złapał łyka i nabrał siły zaczyna drapać W po pleckach (o powierzchni Central Parku) i duma.
M: A Ty to po co tyle pracujesz jak pieniędzy nie masz? - Wydumał.
Następuje bełkotliwa wymiana zdań i popijanie Harnasia na spółkę. Drapiąca ręka M zostaje odrzucona.
W: Chlasz jak chlałeś, pracy nie masz jak miałeś. I tak żyjemy 10 lat więc co się zmieniło? Musze cię utrzymywać debilu jeden.
M: Wcale nie mam zasiłek, 800 złoty (Taki dumien, wow), A ty co dwie roboty masz to chyba 4 koła wyciągasz i gdzie to jest?
W: Ta 4 koła, co Ty pierdolisz.
M: No tu 2800 tam z tysiąc ... A biedna jak byłaś. Chyba, że tyle długów masz.
W: Nie chce mis ię z Tobą gadać, weź ... Ty mnie w ogóle słuchasz
M: Nie, patrzę na pociąg co tam stoi, może do Sochaczewa to się przesiądziemy (pociąg jechał w zupełnie innym kierunku).

Akt III "Wygnanie"
W naburmuszona patrzy w okno. M w akcie rozpaczy maca ją po tłuszczu i próbuje udobruchać.
W:Gdzie te pieniądze, a wiesz ile utrzymanie Ciebie kosztuje?
M: 900 złoty, a zasiłek 800 ...
W: A bilety? Ile? No policz?
M: <Liczy, cannot into calculus>
W: 600 złoty i twoje 900 to 1500 i rachunki i opłaty? No Liczysz? (Maciek Liczy) No to 2200 wychodzi debilu ty! Przestałbyś chlać!
M: Czy to już stacja XXX? To nie możliwe, że już XXX ... (Smooth as fuck).
W: Po co w ogóle wracałeś?
M: <Bełkot>
W: Idź stąd, zabieraj swoje torby i spierdalaj.

Akt IV "Tułaczka"
M odrzucony wkłada kurtkę i czapkę, dotacza się do drzwi od pociągu. W oburzeniu i porywie uczuć chce wysiąść w XXX. Drzwi się same nie otwierają bo trza guzik nacisnąć. M patrzy na to NieRozumiem.PNG. Stoi smutny w swojej smerfo czapce i patrzy tęsknie w okno. Na siedzeniu obok gruby pijany Janusz chrapie wniebogłosy. Za oknami srogi zimowy krajobraz północnej Syberii.
W: Chodź tu debilu siadaj na dupie!

Akt V "Powrót"
M siada na dupie.
W: Zdebilałeś już od tego, przestań chlać.
W tle Janusz obudzony przez konduktora wyzywa go od kurew. Nie ma biletu ale jest od konduktora dwa razy większy. Konduktor robi manewr wymijający i idzie dalej. Bilety W i M trzyma W. Jeden ma nieważny ale konduktor powtarza manewr i wypierdala.
M i Janusz ucinają sobie pogawędkę o HEHE konduktorze, jacy to oni sprytni. Z zadowoleniem dochodzą do wniosku, że tenże zaborca już sobie poszedł i chuj mu w dupę.
M podbudowany rozmową z Januszem.
M: Wiesz gdy się wyprowadzą to ci obetną gaz i prąd!
W: Zdowniałeś do reszty.

Zbliżamy się do stacji końcowej. Ubierają się i idą do drzwi. Peron z drugiej strony niż zwykle M NieOgarniam.JPG. W go przeciąga na drugą stronę. Przy drzwiach guzik, M NieOgarniam.GIF. W mu otwiera. Z tyłu Janusz ‪#‎Guzik‬ ‪#‎Magia‬. Wysiadają, M bierze W pod rękę, wszystkie kilogramy jej dziewczęcej kończyny i suną razem ku tymczasowemu przejściu na stację.

Optymizm Twórczy

Fizyka kwantowa posługuje się bardzo często pojęciem prawdopodobieństwa. Różne latające cząstki mogą z pewnym prawdopodobieństwem przyjmować różne stany. Jeżeli zbudujemy odpowiedni układ eksperymentalny i ustawimy go tak by maksymalizował szansę złapania danej cząstki w danym stanie, a następnie powtórzymy eksperyment pierdyliard razy to w końcu pewnie znajdziemy to czego szukamy. Chyba, że akurat obiekt poszukiwań nie istnieje to wtedy możemy tylko być smutni. Na tej zasadzie działa np: Wielki Zderzacz Hadronów (LHC). Ale podobny mechanizm można by przenieść na tworzenie sztuki.

Można stwierdzić, że z pewnym prawdopodobieństwem istnieją już wszystkie możliwe do napisania za pomocą znanych nam liter książki, są tylko jeszcze nie odkryte. Gdyby stworzyć program który z bazy wszystkich znanych słów i znaków interpunkcyjnych losuje ich dowolną kombinację i zapisuje jako plik tekstowy. W większości przypadków wyplułby bezsensowny bełkot ale gdyby powtórzyć losowanie pierdyliard razy? W końcu wśród wyników pojawiło by się "W poszukiwaniu straconego czasu" czy "50 twarzy Grey'a". To co byłoby jednak najciekawsze to fakt, że stworzyłby również wszystkie książki i artykuły których jeszcze nie napisano. Gdyby zamiast słów losował pojedyncze znaki to 'napisałby' również utwory we wszystkich znanych i nie znanych nam językach. Analogicznie można by tworzyć obrazy, projekty i schematy losując kolor każdego piksela na ekranie z osobna. Czemu nie miałaby się tam pojawić obrazkowa instrukcja zbudowania wehikułu czasu, i to takiego z logo Ikea?

Niestety szansa na uzyskanie czegokolwiek sensownego jest wielokroć mniejsza niż wygranej w lotto i na razie żaden z rządów oficjalnie nie udostępnia super komputerów i nie wynajmuje rzeszy ludzi do sprawdzania wyników losowania. Nie mniej wszystko co kreatywnego umiesz stworzyć to można wylosować, to po co się starać?